Toskania to
kraina czarów. Chodzi o czar powabnego krajobrazu, szacownych zabytków i
pełnych temperamentu ludzi. Cywilizacja rozwija się tu od czasów
antycznych, ale najwspanialsze zabytki Florencji, Sieny czy Pizy
pochodzą z czasów Renesansu. Mimo tylu lat intensywnego rozwoju człowiek
nie zepsuł cudownego, naturalnego pejzażu tej ziemi, pełnego
malowniczych pagórków. Wzbogacił go tylko o doskonale komponujące się z
krajobrazem winnice. Bo wino (Chianti!!!) to również symbol krainy.
Podobnie jak smakowite potrawy kuchni włoskiej. Wiele przepisów na
tradycyjne dania włoskie i typowo toskańskie znajdziecie Państwo na
kartach publikacji. Toskania od wieków jest celem pielgrzymek
zakochanych w niej podróżników. Oczarowała także autorkę tej książki. A
tytułowe amaretti to urocza gra słów. Chodzi zarówno o miłostki, jak też
typowe toskańskie ciasteczka.
Okładka: miękka
Ilość stron: 256
Wydawnictwo: Bellona
Ostatnio mam mało czasu na czytanie, ale "Amore i amaretti" nosiłam ze sobą wszędzie. Kończyłam ją czytać w moim nowym domku podczas montażu kuchni. To chyba dobry znak i dla mnie historyczna książka (pierwsza w nowym domu) - mam nadzieję, że moja kuchnia będzie tak pachnieć, a posiłki tak smakować, jak te serwowane w książce :)
"Amore i amaretti" to niezwykle apetyczna i pachnąca opowieść, pełna przepisów i inspiracji. Mnie przyciągnęła niezwykle piękną, klimatyczną okładką i bardzo ładnym wydaniem.
Autorka książki jest Australijką, która część swego życia spędziła w Toskanii. Włochy fascynowały ją, zaczęła uczyć się języka i zapisała na kurs kulinarny we Florencji. Wraz z siostrą uczęszczały na naukę do Instytutu Michała Anioła, gdzie Victoria nawiązała płomienny romans z kucharzem Gianfranco. Nie był ani super przystojny ani piękny, ale posiadał to "coś", jak to Włoch, i w dodatku bosko gotował.
Victoria więcej czasu spędzała w jego restauracji niż na zajęciach, porzuciła więc naukę, zamieszkała ze swoim kucharzem i została jego asystentką. Nauczyła się przygotowania włoskich potraw, zaczęła tworzyć własne dania. Romans się skończył, a Victoria nadal pozostała we Włoszech.
Nawiązywała inne znajomości - dłuższe lub krótsze, tylko związek z kuchnią włoską trwał niezmiennie.
Po jakimś czasie Viki wróciła do rodzinnej Australii, pracowała w branży reklamowej, wiodła całkiem przyjemne życie. Jako czterdziestoletnia kobieta znowu znalazła się w kuchni włoskiej restauracji.
Czy tym razem Victoria na stałe pozostanie we Włoszech? Czy spotka swoją drugą połowę?
"Amore i amaretti" to klimatyczna opowieść o miłości i o jedzeniu. Pełna barwnych opisów i smakowitych przepisów potraw. Zabawna i sympatyczna, ale jednocześnie bardzo osobista, miejscami wręcz intymna.
Poznajemy Autorkę tak szczegółowo, że przy końcu książki jest już naszą starą znajomą - chwyta życie garściami. Może nie wszystkie jej posunięcia spotykają się z aprobatą czytelnika (np. aborcja), jednak od strony kulinarnej jest świetna.
Przeczytałam książkę z dużą przyjemnością. Dzięki niej udało mi się zyskać w trudnym czasie - chwile relaksu, które były mi bardzo potrzebne. Siedząc pośród puszek z farbą, pyłu i cegieł mogłam przenieść się do słonecznej Toskanii, do aromatycznej kuchni - bezcenne :)
Zazdroszczę ci tej ksiażki. Uwielbiam Włochy, a Toskanię w szczególności. Ma w sobie coś niesamowicie magicznego.
OdpowiedzUsuńA tego typu ksiażki "kulinarne" kocham nad życie.
Oj, ja też :)
UsuńWłochy... uwielbiam to państwo, a najbardziej Toskanię i Wenecję. Te dwa miasta są cudowne. Kiedyś obiecałam sobie, że tam zamieszkam choć na jeden rok ;)
OdpowiedzUsuńPo książkę sięgnę, ale w formie e-book'a
Smakowita lektura jednym słowem :)
OdpowiedzUsuńHmm może przy okazji lektury tej książki ja - antytalent kulinarny - nauczę się czegoś pożytecznego ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
może, może.. kto to wie :)
OdpowiedzUsuńpóki co mam inne tytuły na oku :)
No, no...jeśli kiedyś czas pozwoli to czemu by nie :)
OdpowiedzUsuńTego typu książki lubię, więc jak będzie okazja to na pewno przeczytam !
OdpowiedzUsuń