Szampania, rok 2006. W jednej ze starych rodowych posiadłości zostaje odnaleziony tajemniczy plik listów z pierwszej połowy XIX stulecia. Ich autorką jest przodkini współczesnych właścicieli zamku, przedwcześnie zmarła, paryska malarka Marie. Kto jednak jest ich adresatem? Z pożółkłych kartek, zapisanych wyblakłym już atramentem, wyłania się płomienny romans, w którym główne role grają młodziutka, niepokorna artystka oraz, stawiający właśnie pierwsze kroki w Paryżu, pianista. Wszystkie poszlaki wskazują, że sekretnym kochankiem Marie jest sam Fryderyk Chopin. Goszcząca na zamku ekscentryczna para z Krakowa, Lucyna i Tadeusz, postanawia dowiedzieć się, jak było naprawdę…
Czy rzeczywiście ta, uwieczniona na starej fotografii, piękna kobieta była nieznaną historykom oraz biografom miłością samego Fryderyka Chopina? Czy opisany w listach czarujący i dowcipny, choć niepozbawiony ludzkich wad i słabostek młodzieniec to genialny autor pierwszych etiud i mazurków? Jeśli tak, to jest to Chopin, jakiego jeszcze nie znaliście…
Dagerotyp to fotografia wykonana na posrebrzanej płytce miedzianej wywołana w oparach rtęci - stanowiła negatyw i pozytyw, popularna w XIX wieku. Taki dagerotyp ogląda polska para, Lucyna i Tadeusz, u swoich przyjaciół we Francji - od tego wszystko się zaczyna... Na fotografii znajduje się Marie, jedna z przodkiń Sophie, a dodatkowo w ręce Polaków wpadają zachowane listy Marie. Rozpoczynają się spekulacje, czy tajemniczym kochankiem Marie i ojcem jej dziecka nie był Fryderyk Chopin. Co odkrywają? Jaki jest finał historii ? Sami przeczytajcie!
Książka jest ciekawa, ale nie wybija się ponad przeciętną. Wątki przeplatają się - mamy realną sytuację oraz fragmenty wspomnień i listów Marie. Sympatyczne dialogi, francuski klimat, zakamarki zamku w Szampanii oraz wędrówki po Paryżu sprawiają, że książkę czyta się szybko i przyjemnie.
Czy rzeczywiście ta, uwieczniona na starej fotografii, piękna kobieta była nieznaną historykom oraz biografom miłością samego Fryderyka Chopina? Czy opisany w listach czarujący i dowcipny, choć niepozbawiony ludzkich wad i słabostek młodzieniec to genialny autor pierwszych etiud i mazurków? Jeśli tak, to jest to Chopin, jakiego jeszcze nie znaliście…
Dagerotyp to fotografia wykonana na posrebrzanej płytce miedzianej wywołana w oparach rtęci - stanowiła negatyw i pozytyw, popularna w XIX wieku. Taki dagerotyp ogląda polska para, Lucyna i Tadeusz, u swoich przyjaciół we Francji - od tego wszystko się zaczyna... Na fotografii znajduje się Marie, jedna z przodkiń Sophie, a dodatkowo w ręce Polaków wpadają zachowane listy Marie. Rozpoczynają się spekulacje, czy tajemniczym kochankiem Marie i ojcem jej dziecka nie był Fryderyk Chopin. Co odkrywają? Jaki jest finał historii ? Sami przeczytajcie!
Książka jest ciekawa, ale nie wybija się ponad przeciętną. Wątki przeplatają się - mamy realną sytuację oraz fragmenty wspomnień i listów Marie. Sympatyczne dialogi, francuski klimat, zakamarki zamku w Szampanii oraz wędrówki po Paryżu sprawiają, że książkę czyta się szybko i przyjemnie.
Aniu - napisałam do Ciebie wiadomość na LC, może nie zauważyłaś. Przyznaję, że łatwiej byłoby mi porozumiewać się z Tobą mailem, może napiszesz?
OdpowiedzUsuńjgolaszewska[maupa]gmail.com
Szczerze powiedziawszy gdybym się gdzieś spotkała z tą książką to pewnie nie zwróciłabym nawet na nią uwagi. Przytoczony przez ciebie opis książki niespecjalnie zmienił moje zdanie o niej. Może kiedyś...
OdpowiedzUsuńAsiu - odpisałam :)
OdpowiedzUsuńGabrielle - jest niepozorna, ale nie żałuję, że przeczytalam :)
Dziękuję za sympatyczną recenzję:)
OdpowiedzUsuńLucyna Olejniczak
Dziękuję za odwiedziny Pani Lucyno :)
OdpowiedzUsuń...powiem krotko ..jak te ksiazke ..jej tajemnicza tematyke ,dociekania..i wiele pytan na ktore historia nie zna odpowiedzi mozna ..porownac z brukowcami ..Katarzyny Grocholi ,ktora pisze ,o zyciu i ..w sumie niczym nowym w trywialny i infantylny sposob!!!!!brawo pani Lucyno!!!!!!
OdpowiedzUsuńNigdy nie porównywałam pani Olejniczak do Grocholi - choć lubię obie, bo każda z nich ma swoje "coś" :)
OdpowiedzUsuńA mnie książka zachwyciła! Niewątpliwie ma ona swój czar i urok. Moja mama też ostatnio piała nad nią z zachwytu ;-)
OdpowiedzUsuńDlatego zawsze twierdzę, że nie ma złych książek - muszą tylko trafić w odpowiednie ręce :)
OdpowiedzUsuńAnno, tę sentencję powieszę sobie nad biurkiem:) Cudna i taka trafna!
OdpowiedzUsuńNiektóre zjadliwe recenzje ( obok tych wręcz entuzjastycznych), albo oceny przed przeczytaniem książki zadziwiają mnie bezustannie. To niemożliwe, żeby powstała książka, która spodoba się każdemu czytelnikowi. Każdy z nas przecież ma inny gust i czego innego szuka w książce.
Elwiko, buziaki dla Ciebie i Twojej Mamy:)
Lucyna Olejniczak
Pani Lucyno - cieszę się! Ja się na pewno na Pani następna książkę piszę - do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńPo "Wypadek na ulicy Starowiślanej" też muszę sięgnąć - brzmi intrygująco, a jeszcze ten Kraków... :)
OdpowiedzUsuń