wtorek, 13 listopada 2012

Dom czarów - James Herbert

Mike i Midge porzucają miejskie życie. Znajdują wymarzony domek na wsi, gdzie panuje prawdziwa sielanka. Są tu szczęśliwi, zakochani, zawodowo spełnieni.
Idylla nie trwa jednak długo. Wkrótce odkrywają, że w okolicy rezyduje tajemnicza sekta, która zaczyna coraz bardziej ingerować w ich życie, a dom zaczyna wypełniać się jakąś piekielną energią.

okładka :  miękka
Ilość stron:  360

Kilkanaście lat temu zaczytywałam się w horrorach wszelakiej maści, szczególnie autorstwa Jamesa Herberta i Grahama Mastertona. Nadal w mojej pamięci tkwi "Nawiedzony" Herberta - doskonała książka! Z wielką przyjemnością, po latach rozłąki, sięgnęłam po "Dom Czarów", licząc na mocne wrażenia - i nie pomyliłam się :)
Herbert pisze niezwykle klimatycznie, tworzy nastrój stopniowo aż "gęsia skórka" wychodzi na ciele i człowiek zaczyna rozglądać się wokół siebie.

"Dom Czarów" zaczyna się zwyczajnie, a kończy... ho,ho! 
Para artystów, Migde i Mike, mając dość zgiełku miasta szuka domu na ustroniu, aby móc oddawać się swojej pracy. Midge jest malarką, ilustruje książeczki dla dzieci, projektuje plakaty, itp. Mike jest muzykiem, tworzy własne kompozycje i towarzyszy na koncertach jako muzyk sesyjny. 
Pewnego dnia znajdują w ogłoszeniach dom, Gramarye, położony na uboczu, który zachwyca ich pomimo, że trzeba zrobić remont, aby doprowadzić go do użytku. Są nim oczarowani, a ponieważ oboje mają wolne zawody, a dom nastraja ich twórczo - bardzo chcą go kupić.

W końcu im się to udaje, wynajmują ekipę remontową i spisują listę usterek. Ekipa budowlana sprawdza wytyczne i okazuje się, że części z nich nie ma - albo Mike wyolbrzymił sprawę, albo dom naprawił się sam.
Po dokonaniu napraw, Mike i Migde sprowadzają się do swojego nowego domu - dom ma niezwykłą atmosferę, wpływa na nich kojąco, wręcz czaruje swoją energią. Ciągle są otoczeni przez zwierzęta, które bez obaw podchodzą do domu, niektóre wręcz wchodzą do środka. 
Nocami słyszą dziwne stuki i odgłosy ze strychu - okazuje się, że mieszka tam całe stado nietoperzy - to pierwszy minus domu, który dostrzega Mike. Pierwszy cud wydarza się, gdy przynoszą do domu ptaka ze złamanym skrzydłem, a na drugi dzień jest on zdrowy - jak to się stało? Czyżby dom uleczył go swoją energią? 
Podczas spacerów po okolicy widzą dziwny, szary, przygnębiający dom - okazuje się, że mieszka w nim Sekta. Młodzi, poznają ich mieszkańców przypadkiem, wydają się całkiem mili... jednak w miasteczku nie są lubiani. Od tego spotkania zaczynają się dziać dziwne rzeczy - Mike ulega ciężkiemu poparzeniu, opatrują go członkowie sekty, a w domu po nocy okazuje się, że nie ma po oparzeniu śladu...Cud!
Jednak członkowie sekty pokazują również swoją drugą stronę twarzy, wcale nie miłych i przyjacielskich osób .... Mike i Migde są zszokowani swoimi wnioskami....
Co się dzieje z nimi i z domem? Czego chce Sekta? Jaki to wszystko ma związek z Gramayre?

"Dom czarów" to świetny horror, niezwykle klimatyczny i mroczny. Rewelacyjnie pasuje tutaj narracja w pierwszej osobie - historię opowiada Mike, a czytelnik ma wrażenie jakby widział przed oczami przesuwające się obrazy. Opowieść jest hipnotyzująca, nie sposób się od niej oderwać, a cały czas towarzyszy nam dreszczyk emocji i niedopowiedzenia. Są tutaj duchy, ale nie one są elementem przewodnim, a zakończenie zaskakuje. 
Herbert po raz kolejny okazał się mistrzem tworzenia nastroju - ciemny las, dziwne odgłosy, tajemnicze cienie, mistyczny wręcz dom - robi wrażenie! 
A wcale nie jest to nowość, bo została napisana kilkanaście lat temu. Dobra książka przez lata nie traci na wartości! A ja pewnie za niedługo z powrotem sięgnę po "Nawiedzony" - już zatarł się w mojej pamięci, ale wciąż pozostało po nim niesamowite wrażenie. Zobaczymy, jak będzie moja rekcja teraz, po latach....





4 komentarze:

  1. Ja też w młodości się zaczytywałam Herbertem, Mastertonem i jeszcze był Guy Smitch chyba:) A Nawiedzonego też pamiętam do tej pory. Domu czarów nie czytałam,bo w pewnym momencie zupełnie mi się horrory przejadły:D Czasami coś Mastertona przeczytam.Ale jak tak poczytałam Twoją recenzję to może i po Herberta jeszcze sięgnę:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, świetnie brzmi - trochę jak "Villa Barbara" Połubińskiego. Chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, no, no! Będę musiała się rozejrzeć!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno, dawno temu czytałam książkę Herberta, a potem bałam się zasnąć :)
    No, ale tym razem jestem już trochę starsza, więc ta książka nie powinna mnie przestraszyć.
    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...