Piękna seksuolog zniechęcona do mężczyzn wyrusza w trasę z otoczonym złą sławą zespołem heavymetalowym
Myrna Evans, młoda seksuolog wykładająca na uniwersytecie, nie zamierza nigdy więcej poddać się uczuciu. Tego nauczyło ją nieudane, bolesne małżeństwo. A drętwi koledzy z uczelni ją nudzą. Jeśli w jej życiu mają być jeszcze jacyś mężczyźni, to tylko na jeden raz.
I zamierza przeżyć niejedno podczas trasy koncertowej, w jaką jedzie z kultowym zespołem rockowym. Chce zbadać, czemu fanki gotowe są być seksualnymi uległymi poddanymi swoich idoli.
I wszystko poszło by jak z płatka, gdyby nie Brian, genialny gitarzysta Sinnersów...
Okładka: miękka
Ilość stron: 304
Wydawnictwo: Amber
Rok wydania: 2012
Sięgnęłam po kolejną książkę dla dorosłych, bo zaintrygował mnie wątek kapeli metalowej - Sinners. Jestem wielbicielką mocnego uderzenia, a w swoim czasie obracałam się w towarzystwie długowłosych osobników w skórzanych kurtkach. Wbrew pozorom są to bardzo inteligentni i utalentowani ludzie, często oceniani tylko z wyglądu.
"Za sceną" to świetnie napisany romans z dużą dozą erotyzmu, który czytałam z wypiekami na twarzy. Jak niedawno czytałam "Trzy oblicza pożądania" - miałam mieszane uczucia, a teraz PODOBAŁO mi się :)
Powieść trafiła na TOP 10 powieści erotycznych Amazonu.
Książka opowiada o perypetiach pięknej pani seksuolog, Myrny Evans, która ubarwia swoje wykłady gitarowymi riffami. Jedną z jej ulubionych grup są Sinnersi, heavymetalowy zespół. Podczas jednej z konferencji, na hotelowym korytarzu poznaje członków tego zespołu. Sztywna pani naukowiec w garsonce dołącza do grupy długowłosych metalowców - i świetnie się czują w swoim towarzystwie. Jej myśli i seksualne marzenia opanowuje gitarzysta grupy, Brian. Nie musi długo czekać na ich urzeczywistnienie - Brian okazuje się idealnym partnerem seksualnym dbającym o swoją partnerkę, a Myrna nie pozostaje mu dłużna.
Dzięki niej powstają kolejne solówki Briana, Myrna staje się jego muzą. Seksualna fascynacja zaczyna zmieniać się w stałe uczucie, do którego Myrna nie chce dopuścić po złych doświadczeniach z pierwszego małżeństwa. Rusza jednak z Sinnersami w trasę i zbiera materiał do swojej pracy badawczej.
Brian zmienia jej życie, czy tego chce, czy nie.
Jak potoczą się dalsze losy bezpruderyjnej pani seksuolog i jej wybranka?
"Za sceną" to erotyczny romans napisany z dużą fantazją. Oryginalne połączenie rozwiązłych gwiazd estrady i kobiety-naukowca, pokazanie jej analitycznego podejścia i ich luzu - to wybuchowa mieszanka.
Książka jest naładowana erotyzmem i scenami łóżkowymi, jednak powstające na naszych oczach uczucie i zaangażowanie partnerów łagodzi całość. Podoba mi się pomysł na fabułę - bardzo pasujący do powieści erotycznej. Całość jest ciekawie zgrana, sceny łóżkowe intrygują, ale nie powodują zniesmaczenia.
Dodałabym na okładce napis - Tylko dla dorosłych, bo nigdzie nie jest to oznaczone. Jak to przeczytałam w jednej z recenzji - do książki powinien być dołączany zamiast zakładki, wibrator :) Coś w tym jest - można też potraktować jej fragmenty jako grę wstępną :)
Generalnie - uważam, że książka jest świetnie napisana, dowcipnie, lekko i barwnie, sceny łóżkowe nie rażą, nie ma wulgaryzmów, a jest piękne uczucie. Wrażenia z koncertów przypomniały mi moje dawne szaleństwa koncertowe.
Bardzo spodobał mi się tekst, który kończy książkę przed podziękowaniami:
"Zupełnie nie mogę sobie wyobrazić świata bez muzyki, a jeśli taki świat istnieje, nie chciałabym w nim żyć. (...) Chyba nie umiałabym przeżyć dnia, gdyby nie towarzyszyła mi muzyka, która dotyka serca i w pewien sposób duszy. "...
Zgadzam się w pełni z Autorką i podpisuję się pod tym obiema rękami - nie wyobrażam sobie życia bez muzyki, a jednych z najlepszych wirtuozów gitary znajdujemy właśnie w grupach tzw."mocnego uderzenia". Dobra solówka jest równie ważna jak treść utworu - tak jak w miłości, gra wstępna jest równie ważna jak sam akt zbliżenia :) Taka muzyczna dygresja na koniec....
"Zupełnie nie mogę sobie wyobrazić świata bez muzyki, a jeśli taki świat istnieje, nie chciałabym w nim żyć. (...) Chyba nie umiałabym przeżyć dnia, gdyby nie towarzyszyła mi muzyka, która dotyka serca i w pewien sposób duszy. "...
Zgadzam się w pełni z Autorką i podpisuję się pod tym obiema rękami - nie wyobrażam sobie życia bez muzyki, a jednych z najlepszych wirtuozów gitary znajdujemy właśnie w grupach tzw."mocnego uderzenia". Dobra solówka jest równie ważna jak treść utworu - tak jak w miłości, gra wstępna jest równie ważna jak sam akt zbliżenia :) Taka muzyczna dygresja na koniec....
Ja polecam, jako świetny podkład do tej książki, starszy utwór jednego z moich ulubieńców gitary - Joe Satrianiego
oraz niesamowity, kultowy już instrumentalny kawałek Black Sabbath "Fluff" (Puszek ) - cudowny !
Ooo :D Chcę to przeczytać :D Bardzo ciekawa recenzja, dzięki! :D
OdpowiedzUsuńUmh... Strasznie mnie zaciekawiłaś tą recenzją. Rzadko sięgam po książki gdzie jest dużo erotyki, ale ta mnie strasznie zaintrygowała i bacznie będę się za nią rozglądać ;) Tym bardziej, że uwielbiam dźwięki gitary! :D
OdpowiedzUsuńja też :)
UsuńJeszcze się zastanowię nad lekturą. Odłożę ją sobie w czasie :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się temat - odważny, interesujący, niecodzienny. Zachęciłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńPozytywnie zaskoczony. ;D
OdpowiedzUsuńnie sądziłem, że na tym blogu znajdę ciężkie brzmienia. ;D
choć nie jestem fanem Black Sabbath, ani Ozzy'ego (niestety nie przemawiają do mnie, jednak album 'Heaven or Hell' jest dobry) to jestem zaskoczony. ;D
:) Cieszę się, że jeszcze kogoś zaskakuję. Ale moimi faworytami są Paradise Lost :)
Usuńwłaśnie skończyłam czytać tą książkę i spodobała mi się twoja recenzja
OdpowiedzUsuń