Zdobywam zamek – jedno z najbardziej zachwycających zjawisk w literaturze angielskiej można by żartobliwie nazwać blogiem nastolatki z epoki przedkomputerowej. Jest to historia siedemnastoletniej Cassandry, która mieszka z rodziną w okazałym zamku, w bardzo niedystyngowanej biedzie. Doskonaląc swój talent literacki, przez sześć burzliwych miesięcy zapełnia pamiętnik zabawnymi, przejmującymi i wzruszającymi wpisami, które układają się w kronikę życia jej ekscentrycznej rodziny.
Debiutancka powieść Dodie Smith jest dziś równie błyskotliwa i dowcipna jak wtedy, kiedy opublikowano ją po raz pierwszy. W Anglii, od chwili premiery w 1948 roku, miała 28 oficjalnych wydań książkowych i dziewięć jako audiobook na kasetach i płytach CD.
Po raz pierwszy w Polsce!!!
Okładka: miękka
Wydawnictwo: Świat Książki
Premiera: 28 sierpnia 2013
Delektowałam się tą książką – cudny język, przypominający L.M.Montgomery czy siostry Bronte, oraz niezwykła opowieść, a sama narratorka podbiła moje serce. Dawno tak nie rozkoszowałam się słowem w powieści. Zdania są dopieszczone, a słownictwo barwne. Książka ma niepowtarzalny klimat – jestem pod wrażeniem.
Narratorką i jedną z głównych bohaterek powieści jest Cassandra. Ta siedemnastoletnia dziewczyna mieszka wraz z siostrą, bratem, ojcem i jego partnerką w starym, okazałym zamku. Wypatrzyli to miejsce przypadkowo podczas podróży samochodowej i wynajęli. Ojciec Cassandry jest, a właściwie był pisarzem, napisał jedną książkę, na której nieźle zarobił. Później spędził kilka miesięcy w więzieniu i nic więcej nie napisał, nawet nie stara się pisać. Rodzina jest biedna jak przysłowiowa mysz kościelna, większość mebli i wszystkie cenne rzeczy zostały już sprzedane. Nikt nie pracuje i zdarzają się chwile, że nie mają, co jeść. Szanse na zarobienie pieniędzy ma tylko Topaz, partnerka ojca, która pozuje malarzom i Stephen, syn służącej, traktowany jak członek rodziny, taka złota rączka. Ojciec Cassandry nie ma ani ochoty ani poczucia obowiązku, by utrzymywać rodzinę. Siedzi w wieży i czyta książki.
Cassie i jej siostra Rose nie widzą możliwości wyjścia z tego marazmu. Aż pewnego dnia u ich drzwi pojawia się dwóch Amerykanów, Neil i Simon, potomkowie zmarłego właściciela zamku. Rose zagina parol na Simona i z czasem udaje się jej rozkochać w sobie mężczyznę. Sama niespecjalnie potrafi odwzajemnić to uczucie. Cassandra zauważa zachowanie siostry i jest oburzona. Pełna ideałów i zapatrzona w prawdę, nie jest w stanie wyobrazić sobie, że siostra wyjdzie za mąż nie z miłości, ale dla pieniędzy. Przedstawia jej swój zdecydowany punkt widzenia i nic już nie układa się między nimi jak dawniej.
Jak poukłada się życie członków tej przedziwnej rodziny? Przeczytajcie sami – uczta literacka gwarantowana!
Autorka książki „Zdobywam zamek” znana jest większości z Was jako twórczyni opowieści o dalmatyńczykach, która została sfilmowana ze znakomitą kreacją Glenn Close.
Powieść „Zdobywam zamek” ma formę pamiętnika, który prowadzi Cassandra i opisuje w nim wydarzenia z codziennego życia mieszkańców zamku Belmotte. Opowieść płynie spokojnie i stopniowo oczarowuje czytelnika. Bogate słownictwo, błyskotliwa i dowcipna fabuła oraz oryginalni bohaterowie to zalety tej powieści. Czytałam ją nieśpiesznie, delektując się każdą stroną. Powieść ciekawi, ale i chwilami bawi. Któż nie zaśmiałby się widząc dziecko ( tak została oceniona Cassandra) z zielonymi rękoma? Zielone ręce to wynik wcześniejszego farbowania ubrań :) Takich zabawnych sytuacji można znaleźć w książce dużo więcej – chociażby słynna gonitwa za niedźwiedziem. Spodobała mi się miara zakochania użyta w książce. Okazuje się, że zakochani często wzajemnie o sobie opowiadają – im więcej razy w rozmowie zostaje użyte imię ukochanej osoby, tym większe jest uczucie – coś w tym jest.
Książka niezaprzeczalnie jest oryginalna, pięknie napisana i na pewno wyróżnia się na tle przeczytanych przeze mnie ostatnio książek. Jeśli macie ochotę na coś innego, oryginalnego, coś, co pozostanie w waszej pamięci – sięgnijcie po „Zdobywam zamek” Dodie Smith – warto!
Tym porównaniem do sióstr Bronte zachęciłaś mnie już kompletnie!
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. A książkę koniecznie muszę mieć, już mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńMarzy mi się ta książka, a po Twojej recenzji widzę, że słusznie...
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś :)
OdpowiedzUsuńWidzę tutaj porównanie do Montgomery, więc chyba powinnam rozejrzeć się za tę książką, tym bardziej, że fabuła zapowiada się ciekawie, oj, tak...
OdpowiedzUsuńJęzyk rzeczywiście cudny, ale przez to właśnie żałuję teraz, że nie przeczytałam tej pozycji w oryginale. Podejrzewam, że bardzo by to ten niezwykle angielski urok tej powieści podkreśliło.
OdpowiedzUsuńhttp://zakamarek2013.blogspot.com/2013/12/zdobywam-zamek-i-corka-tatarskiego-chana.html