Która kobieta choć przez moment nie marzyła, by być dziennikarką znanego czasopisma, chodzić na bankiety, jeździć na festiwale, mieć w komórce prywatne telefony celebrytów?
Gdy Lucyna – samotna matka, córka, a czasem kochanka - zostaje szefową działu kultury wziętego tygodnika, jest pewna, że życie sprawiło jej najcudowniejszy prezent. Ale rzeczywistość przechodzi najśmielsze wyobrażenia, tyle że nie w tę stronę, w którą powinna…
Czy lekarstwem na wszystko może być tajemniczy mężczyzna o zielonych oczach?
Mnóstwo humoru, gigantyczna afera i oczywiście wielka miłość w romansie z życia wyższych sfer… redakcyjnych.
Okładka: miękka
Ilość stron: 248
Wydawnictwo: Feeria
No i mamy polską Bridget Jones z prawdziwego zdarzenia! Jak napisano na okładce, tak jest. „Lucyna w opałach” to przezabawna opowieść o perypetiach pewnej czterdziestolatki. To połączenie „Diabeł ubiera się u Prady” , „Bridget Jones” i książek Grocholi – mieszanka wybuchowa.
Tytułowa Lucyna „dobija” do czterdziestki i jest dziennikarką kulturalną w czasopiśmie „Wzdłuż”. Mieszka z nastoletnim synem, Patrykiem, w mieszkaniu vis a vis swojej mamusi, która co rano przychodzi z kawą i rogalikiem. Całymi dniami przebywa w pracy, zajęta obowiązkami kierownika działu, a potem w domu za uszy przeciąga do kolejnej klasy swego syna. Nie ma lekko….
Jej szefowa, Halina Cesarska, trzęsie całą redakcją i promuje swoich znajomych. Nigdy nie wiadomo, kiedy człowieka awansuje , a kiedy wyrzuci. Trudno również trafić w jej gust, jeśli chodzi o artykuł. Ostatnio, Lucyna czuje niemoc twórczą. Pewnego dnia, w biurowcu, przypadkowo wpada jej w oko Zielonooki i robi na niej niesamowite wrażenie. Potem jeszcze kilkakrotnie wpadają na siebie. Kiedy Lucyna zostaje wyrzucona z pracy, już nie liczy, że go spotka. A jednak ! Ich znajomość zacieśnia się, a co przyniesie los? Przekonajcie się sami :)
„Lucyna w opałach” to przezabawna i bardzo życiowa opowieść. Życie Lucyny jest bowiem pasmem przedziwnych zbiegów okoliczności. Autorka przedstawia je w barwny, chwilami sarkastyczny sposób. Czytając miałam uśmiech przyklejony do twarzy. Polubiłam bohaterkę książki Eli Abanowicz i bardzo ciekawa jestem, kim jest autorka, bo opowieść podobno wcale nie jest „wyssana z palca”.
Kiedy weźmiemy wpadającą w kłopoty Lucyne i dodamy jej problematycznego synka, ciekawską matkę, ukrywającego homoseksualne skłonności brata i dziwną profesję ukochanego, to otrzymamy cały tygiel niesamowitych sytuacji. Książka wprawia czytelnika w dobry nastrój, relaksuje i rozbawia.
Doskonała lektura na odpoczynek po ciężkim dniu w pracy – bardzo tego potrzebowałam !
fakt, że jak piszesz ta książka to połączenie „Diabeł ubiera się u Prady”, „Bridget Jones” i książek Grocholi, w ogóle mnie nie przekonuje. „Diabeł ubiera się u Prady” to chyba najgorsza książka, jaką czytałam. plus czterdziestoletnia bohaterka to nie jest ktoś, z kim mogłabym się utożsamić, więc raczej nie przeczytam, nawet jeśli będę miała okazję.
OdpowiedzUsuńLubię takie książki :)
OdpowiedzUsuńA ja z chęcią poznam tą książkę lubi e takie historie na wesoło :)
OdpowiedzUsuńLubie przygody Bridget więc może i perypetie Lucyny mi się spodobają :)
OdpowiedzUsuńPomyślę, pomyślę ;) Intrygująca mieszanka książek, które bardzo lubię ;)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w planach :)
OdpowiedzUsuńmnie się podobała - ale tak do połowy. Potem, nie ukrywam trochę mnie główna bohaterka zaczęła denerwować
OdpowiedzUsuń