Marcie wiedziała, że Bobby nigdy nie wróci do zdrowia. Liczyła się z najgorszym, oczekiwała, że śmierć będzie wybawieniem, przynajmniej dla niego. Miała nadzieję, że ona sama wyjdzie ze stanu zawieszenia, w którym trwała przez ostatnie lata, zacznie nowy etap w życiu. Miała dopiero dwadzieścia siedem lat i mnóstwo możliwości przed sobą: mogła się kształcić, podróżować, poznawać nowych ludzi.
Minął rok, a ona trwała ciągle w tym samym punkcie, nie była w stanie zrobić kroku. Wiedziała, że powinna, och, doskonale wiedziała, ale co z tego? Nie potrafiła zerwać się do lotu, do biegu, choćby do człapania w przód. Człapała więc w miejscu. Tak to trwało i trwało, aż wreszcie coś w niej pękło i ruszyła w drogę.
Minął rok, a ona trwała ciągle w tym samym punkcie, nie była w stanie zrobić kroku. Wiedziała, że powinna, och, doskonale wiedziała, ale co z tego? Nie potrafiła zerwać się do lotu, do biegu, choćby do człapania w przód. Człapała więc w miejscu. Tak to trwało i trwało, aż wreszcie coś w niej pękło i ruszyła w drogę.
Okładka: miękka
Ilość stron: 272
Wydawnictwo: MIRA Harlequin
Od jakiegoś czasu okładka tej książki magnetycznie przyciągała mój wzrok i wczoraj wieczorem wzięłam ją do rąk. Okładka, mimo że zimowa, jest piękna i pełna pozytywnej energii - tak jak i wnętrze książki.
"Pożegnanie z przeszłością" to pełna uczuć i emocji historia, świetnie napisana, mądra i bardzo życiowa. Każdy z nas staje w życiu przed wyborami, każdy w którymś momencie musi poukładać życie, przeorganizować je, pozamykać stare sprawy, aby ruszyć do przodu z nową siłą i energią - w takim punkcie życia poznajemy Marcie.
Ta młoda kobieta straciła męża, żołnierza marines, który służył w Afganistanie. Został ranny i dzięki pomocy przyjaciela, Iana, trafił do domu - pomimo, że był w śpiączce, przez trzy lata cała rodzina się nim opiekowała i miała czas, aby się z nim pożegnać nim odszedł.
Mija prawie rok od śmierci Bobby'ego i Marcy postanawia odszukać jego przyjaciela i dowódcę Iana, porozmawiać z nim i pozamykać pewien rozdział w życiu. Nie jest to łatwe, bo Ian "zapadł się pod ziemię" - nikt nie wie, gdzie jest. Ojciec nie jest zainteresowany losem syna, była narzeczona ma już męża i oczekuje dziecka.... Marcy pomimo sprzeciwów rodziny jedzie w nieznane i szuka Iana. Spotyka wielu przyjaznych i pomocnych ludzi w niewielkim Virgin River... i niedaleko odnajduje Iana na starej frmie. Nie jest zadowolony ze spotkania - to mało powiedziane, jest wściekły! Marcie nie poddaje się - jest jednak zmarznięta i wymęczona podróżą i mdleje przy wejściu do wychodka. Ian nie ma wyjścia i musi zaopiekować się chorą dziewczyną. Powoli zaczynają się poznawać..... Czy Marcie uda się porozmawiać szczerze z Ianem? Jak poradzi sobie na odludziu z dala od cywilizacji? Jak potoczą się ich dalsze losy?
To piękna, ciepła opowieść z Bożym Narodzeniem w tle. Malownicza, pełna refleksji i uczuć. Napisana prostym, plastycznym językiem - czyta się ją szybko i z dużą przyjemnością. Bardzo polubiłam upartą, postrzeloną Marcie i gburowatego, ale pełnego ciepła Iana oraz sympatycznych mieszkańców Virgin River.
To przyjemna książka na grudniowe popołudnia - cała w klimacie zbliżających się świąt. Mnie się podobała i mam nadzieję, że Wam też się spodoba.
Od jakiegoś czasu okładka tej książki magnetycznie przyciągała mój wzrok i wczoraj wieczorem wzięłam ją do rąk. Okładka, mimo że zimowa, jest piękna i pełna pozytywnej energii - tak jak i wnętrze książki.
"Pożegnanie z przeszłością" to pełna uczuć i emocji historia, świetnie napisana, mądra i bardzo życiowa. Każdy z nas staje w życiu przed wyborami, każdy w którymś momencie musi poukładać życie, przeorganizować je, pozamykać stare sprawy, aby ruszyć do przodu z nową siłą i energią - w takim punkcie życia poznajemy Marcie.
Ta młoda kobieta straciła męża, żołnierza marines, który służył w Afganistanie. Został ranny i dzięki pomocy przyjaciela, Iana, trafił do domu - pomimo, że był w śpiączce, przez trzy lata cała rodzina się nim opiekowała i miała czas, aby się z nim pożegnać nim odszedł.
Mija prawie rok od śmierci Bobby'ego i Marcy postanawia odszukać jego przyjaciela i dowódcę Iana, porozmawiać z nim i pozamykać pewien rozdział w życiu. Nie jest to łatwe, bo Ian "zapadł się pod ziemię" - nikt nie wie, gdzie jest. Ojciec nie jest zainteresowany losem syna, była narzeczona ma już męża i oczekuje dziecka.... Marcy pomimo sprzeciwów rodziny jedzie w nieznane i szuka Iana. Spotyka wielu przyjaznych i pomocnych ludzi w niewielkim Virgin River... i niedaleko odnajduje Iana na starej frmie. Nie jest zadowolony ze spotkania - to mało powiedziane, jest wściekły! Marcie nie poddaje się - jest jednak zmarznięta i wymęczona podróżą i mdleje przy wejściu do wychodka. Ian nie ma wyjścia i musi zaopiekować się chorą dziewczyną. Powoli zaczynają się poznawać..... Czy Marcie uda się porozmawiać szczerze z Ianem? Jak poradzi sobie na odludziu z dala od cywilizacji? Jak potoczą się ich dalsze losy?
To piękna, ciepła opowieść z Bożym Narodzeniem w tle. Malownicza, pełna refleksji i uczuć. Napisana prostym, plastycznym językiem - czyta się ją szybko i z dużą przyjemnością. Bardzo polubiłam upartą, postrzeloną Marcie i gburowatego, ale pełnego ciepła Iana oraz sympatycznych mieszkańców Virgin River.
To przyjemna książka na grudniowe popołudnia - cała w klimacie zbliżających się świąt. Mnie się podobała i mam nadzieję, że Wam też się spodoba.
Recenzja brzmi ciekawie.Może kiedyś przeczytam.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPachnie jak dobra powieść na Święta... Okładka naprawdę magiczna. Chyba pora się zainteresować :)
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podobała :)
OdpowiedzUsuńCóż, może i będzie ;) Ciekawie się zapowiada ;)
OdpowiedzUsuńSympatyczna, świąteczna opowieść :)
OdpowiedzUsuń