Trasa rejsu wiodła wzdłuż Lazurowego Wybrzeża i Włoskiej Riwiery. Monte
Carlo, Saint-Tropez, Portofino, Capri… Luksusowy jacht „Serenity” po
drodze zawijał do niezliczonych portów, tętniących życiem nadmorskich
miasteczek i malowniczych kurortów. Dla młodego kucharza z San Francisco
ta wspaniała śródziemnomorska przygoda była jednak nie lada wyzwaniem.
Zatrudniony przez włoskiego milionera i jego nadzwyczaj wymagającą żonę
przez pięć miesięcy miał gotować dla nich i zaproszonych gości, a żadne z
dań nie mogło się powtarzać.
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Ilość stron: 424
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2012
Jak już wcześniej pisałam, w tym roku cieszę oczy okładkami książek podróżniczych i czytam, zamiast "wczasować". Zamiast wyjazdu wakacyjnego czeka mnie przeprowadzka...
Biorąc do rąk "Śródziemnomorską podróż" oczekiwałam opowieści przeplatanej przepisami kulinarnymi, jak to w książkach pisanych przez mistrzów kuchni bywa. Jednak przepisy znalazłam skondensowane na końcu książki, a całość stanowi przezabawna opowieść o odnajdywaniu siebie przez Autora książki.
David Shalleck to kucharz, który pracował w wielu amerykańskich restauracjach, a potem wędrował po Włoszech i uczył się kuchni regionalnych.
W dowcipny sposób opisuje kroki swojej kariery od pomocnika kuchennego zajmującego się prostymi czynnościami, poprzez kucharza uczącego się od najlepszych. David podglądał innych, zapisywał ciekawe przepisy, jednak zarzucano mu, że wkłada za mało serca w gotowanie i jest mało pewny siebie.
"Szef nie szew, nie pęka!", a szef kuchni odpowiada za wszystko, co się dzieje w jego kuchni i jak danie wychodzi do klientów.
Aby sprawdzić siebie i w końcu zarządzać swoją kuchnią został kucharzem na luksusowym jachcie. To była dla niego szkoła życia i przetrwania. Amerykanin miał gotować dla bogatego włoskiego małżeństwa na ich jachcie Serenity. Miał podawać tylko tradycyjne dania włoskie, nawiązujące do odwiedzanego miejsca, miał gotować lekko i świeżo - i.... przez miesiąc żadne danie nie mogło się powtórzyć. To dopiero wyzwanie!
David dostał do dyspozycji maleńką kuchnię i jeszcze mniejszą spiżarnię - dał radę ! Obsługiwał załogę, właścicieli i ich gości. Udało mu się zrobić na jednej kuchence przyjęcie na ponad 100 osób.
Przetrwał, został doceniony i zmotywowany do pracy nad sobą, nad własną pewnością siebie - zaowocowało to otwarciem drogi do dalszej kariery.
Starania i talent kucharski zostały docenione!
"Śródziemnomorskie opowieści" czyta się jak świetną powieść obyczajową, bardzo klimatyczną, przepełnioną smakiem i zapachem oraz opisami cudownych miejsc we Włoszech.
Uwielbiam takie klimaty! Autor, oprócz talentu kucharskiego, ma talent gawędziarski i w bardzo lekkiej, zabawnej formie snuje swoją opowieść.
Zrelaksowałam się, ubawiłam, poznałam ciekawe przepisy i wręcz oczyma wyobraźni widziałam te przepiękne miejsca, do których zawinęła Serenity.
Polecam ! Doskonała lektura na lato i bardzo ładnie wydana!
Na razie odpuszczę, bo muszę się uporać z tym, co mam zaplanowane :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa też cieszę oczy okładkami w tym roku, szczególnie tymi z morzem w tle, bo wakacje spędzę tylko w górach :) Fabuła zapowiada się ciekawie, chętnie przeczytam i mam tylko nadzieję, że pośród innych książek powieścio-kucharskich na jakie zapanowała teraz moda, ta będzie się czymś wyróżniać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie.
Na pewno się wyróżnia - formą. Jest zabawna, ciekawa, a przepisy są skondensowane na końcu i nie burzą formy opowieści
UsuńJa w tym roku robię tylko niedzielne wypady - postanowiłam pozwiedzać miasta w których nie byłam. Byłam w Lublinie teraz mam w planie Toruń (byłam bardzo dawno temu) a książka mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię takie klimaty i jako że na razie nie szykują mi się żadne podróże to może skorzystam z Twojego sposobu :D
OdpowiedzUsuńnie szczególnie moja tematyka, więc raczej odpuszczę lekturę
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cię serdecznie!
Hm... Gdybym nie miała sterty moich książek to chętnie bym przeczytała. Uwielbiam takie klimaty ;)
OdpowiedzUsuńNiestety ale raczej spasuję.
OdpowiedzUsuń