Że trzeba marzyć, o tym Ludmiła jest przekonana. Namawia przyjaciółki do stworzenia „marzenników”. Pora jest bardziej niż odpowiednia, bo dzieje się to przy pełni księżyca, w wieczór jej urodzin. Każda z kobiet ma swoje pragnienia i tęsknoty. A sama Ludmiła? Powoli zaczyna do niej docierać, że ma dość samotności. Niespodziewanie dowiaduje się, że jej zmarły mąż nie był tak kryształowy, jak się wydawało. Wokół niej, jej rodziny i przyjaciół zaczynają się kręcić dziwni osobnicy, którzy chcą wyglądać jak mafiosi, w końcu pojawia się także nieboszczyk…
Okładka: miękka
Ilość stron: 388
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Premiera: marzec 2013
Spodobał mi się tytuł i zapowiedź książki - nie zawiodłam się. To lekka i przyjemna, kobieca powieść o przyjaźni, miłości, o życiu.
Poznajemy grono kobiet w różnym wieku, o równych zawodach, które łączy przyjaźń i życie w małym miasteczku. Kluczową postacią jest Ludmiła zwana Gniećką, od wygniatania problemów i zwierzeń z przyjaciółek. Kobieta mieszka sama z synami i pracuje w szkole, jej mąż nie żyje. Jednak po latach okazuje się, że nie był takim człowiekiem, za jakiego miała go żona. Ludmiła zaczyna drążyć temat, a pomagają jej w tym przyjaciółki i synowie. Pakuje się w niezłe tarapaty - ktoś zaczyna obserwować jej dom, ktoś grzebie w jej rzeczach, aż w końcu zastaje w swoim salonie ...trupa. Trochę tego za wiele!
I jeszcze pojawia się dwóch adoratorów - policjant i pisarz. Oj!
Niestety, żadne z powyższych nie było marzeniem Gniećki - podczas jednego ze spotkań przyjaciółek, Ludka zaproponowała, aby kobiety założyły "marzenniki" czyli notesiki, gdzie miały zapisywać marzenia.
Co wyniknie ze śledztwa w sprawie Piotra? Czy marzenia przyjaciółek się spełnią?
"Marzenia nie bolą" to świetna, babska książka. Mówi nie tylko o przyjaźni czy miłości, ale porusza również ważne tematy, jak alkoholizm, adopcja czy pomoc dzieciom z rodzin patologicznych. Kobiety są zaangażowane w działalność stowarzyszenia, które pomaga dzieciom z rodzin patologicznych, organizuje dla nich spotkania, imprezy, a nawet wyjazd wakacyjny. Każda z przyjaciółek ma swoje kłopoty, jednak pomagają sobie, wspierają i stoją za sobą murem. Oprócz wątków obyczajowych, w książce znajdziecie i wątek kryminalny - mocne wrażenia gwarantowane. Szczególnie, kiedy pojawia się zza grobu nieżyjący mąż Ludki. Kim jest ten mężczyzna? ha!
To była piękna historia- przeczytałam ją z przyjemnością i z łezką w oku. Kobiety przypadły mi do serca, szczególnie Ludka, Patrycja czy Benia. Tylko Zdenka nie pasowała do całości i w końcu opuściła miasteczko na rzecz wielkiego miasta i pieniędzy. Szkoda.... ale wyjątki zawsze się zdarzają.
Jeśli macie ochotę na relaksująca i nastrajającą optymistycznie lekturę - serdecznie Wam polecam "Marzenia nie bolą".
Czyli miła, przyjemna i nie do końca lekka lektura? To coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie, a recenzja jeszcze kusi :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, która zachęca mnie do książki. Jakoś mi się Chmielewska nasunęła na myśl, może to przez wątek nieboszczyka w salonie.
OdpowiedzUsuńZapowiada się całkiem sympatycznie :)
OdpowiedzUsuń