Kulminacja ciężkiego dnia - pierwsze popołudnie po pierwszej nocy na swoim, własnym tarasie.
Winko (hiszpańska Sangria), mąż i nowa książka Nurowskiej - a najgorsze jest to, że nie mam kiedy czytać. Próbuję ogarnąć i rozpakować nasze wory i kartony.
Jak widać na tarasie też jeszcze nie wszystko zrobione - ale już można odsapnąć!
Żeby jeszcze nie było tyle much..... Ale w końcu jesteśmy u siebie !
gratuluję :) marzę o takiej chwili, ale czy kiedyś doczekam? wybudować własny dom i usiąść z książką na tarasie... to musi być wspaniałe uczucie :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego czytania i spędzania jak najwięcej czasu na tarasie :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie na http://aleksiazka.blogspot.com Może spodoba Ci się nasz blog i będziesz na niego powracać, a może dodasz go do obserwowanych albo blogrolla? Mamy taką cichą nadzieję ;)
Pozdrawiam!
Gratulacje! Przechodziłam przez to jako dzieciak, ale doskonale rozumiem powagę i radosną stronę tej sytuacji :). Samej również marzy mi się taras, ale taki... balkonowy; kto wie, może kiedyś :). Udanej organizacji czasu w nadchodzących dniach życzę :). Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńGratuluję i zazdroszczę. Niech Wam się cudownie żyje!
OdpowiedzUsuńGratulacje! To naprawdę wspaniałe uczucie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo i pięknie :) Gratulacje :) Życzę jak najszybszego uwinięcia się z robotą i jak najmilszego po nim odpoczynku :)
OdpowiedzUsuńgratulacje :)
OdpowiedzUsuńi zazdroszczę :) też bym chciała móc przenieść się na swoje :)
Gratuluję, wszystkiego dobrego na nowym miejscu Wam życzę. Spokojnie sobie poukładasz, i tak ci to kilka miesięcy, jak nie lat zajmie (urządzanie mam na myśli)
OdpowiedzUsuńO, i świetnie :) Gratuluję Ci z całego serca i życzę wytrwałości - uwierz mi, wiem coś zarówno o tym, że dobrze jest być wreszcie na swoim, jak i to, iż sama przeprowadzka i remont to bułka z masłem w porównaniu do porządków, układania rzeczy i tym podobnych! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Gratuluję, my co prawda kilka lat temu się przeprowadziliśmy do własnego domu, ale pamiętam jaka to radość, stos roboty, która w zasadzie się nigdy nie kończy, skarbonka bez dna, ale chwile na własnym tarasie czy we własnym ogródku, kawka o poranku przy śpiewie ptaków i wystarczajaca ilość miejsca na książki..bezcenne.Czekam na obiecane zdjęcia zapełnionego książkowego regału.
OdpowiedzUsuńPs. męża bardziej pokaż:):):)
Zadroszczę:) Też chciałąbym mieć mały domek z duuużym ogrodem i koniecznie hamakiem:)Może na emeryturze, jak dożyję...
OdpowiedzUsuńSuper... ja też za parę chwil.... odpukują to teraz... będę w na swoim....:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAnia... w piątek jedziemy do Poznania! Więc wieszzzzzzzz....
OdpowiedzUsuń