Okładka: miękka
Ilość stron: 352
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2012
Ci, którzy do mnie zaglądają wiedzą, że wszelkie włoskie tematy przyciągają mnie jak magnes. Tak też było z tą książką, kiedy tylko ujrzałam okładkę i zapowiedź - wiedziałam, że muszę ją mieć.
Okładka jest niesamowita, nadaje klimatu całej opowieści.
Julia Blackburn jest córką poety, Thomasa Blackburna, i malarki, Rosalie de Meric.
Jest ona autorką książek faktograficznych, a "Życie zaczyna się we Włoszech" opowiada o jej przeprowadzce do Ligurii, znajdującej się na północy Włoch, gdzie podążyła za swoim Hieronimem.
Nie znała języka, ani ludzi, zastała tam zrujnowany dom, piękne okolice i niezwykle ciepłych i otwartych ludzi. Znalazła swoje miejsce na ziemi. Pokochała okolice i otaczającą ja przyrodę, nawet zwierzęta mieszkające w domu ( popielice, żabę, itd).
Miejscowi ludzie okazali się otwarci i bardzo przyjaźni, pomagali jej przy nauce języka, a z czasem opowiedzieli jej swoje historie życia. Dowiedziała się wiele o ich przeszłości, o losie półludzi. Ich przodkowie należeli do półludzi, byli własnością padrone, dziedzica - musieli się nim dzielić po połowie swoim majątkiem, płodami rolnymi, a nawet swoimi kobietami. Nie mieli łatwego życia.
Julia uwielbiała wędrówki po górskich szlakach z mężem , uwielbiała też spotykać i słuchać okolicznych mieszkańców. Kiedy okazało się, że Hieronim cierpi chorobę nowotworową, wyjechali z Ligurii na leczenie do rodzinnego miasta Hieronima. Leczenie było ciężkie, ale przyniosło pozytywne skutki.
Podczas leczenia i rehabilitacji tęsknili za Ligurią i czekali z utęsknieniem na powrót.
"Życie zaczyna się we Włoszech" to bardzo osobista opowieść. Ma niezwykły klimat, jest nieśpieszna, bardzo subtelna. Różni się zdecydowanie od innych pozycji o tematyce włoskiej, jakie czytałam - jest mało jedzenia i smaków, a dużo przyrody i ludzi. Autorka pięknie opisuje otaczającą ją przyrodę, zarówno rośliny, jak i zwierzęta. Podgląda zwierzątka, które zagnieździły się w domy - jest pełna troski. Nawet wielki żuk, który zajął miejsce na jej poduszce został delikatnie wyniesiony na dwór, choć u wielu kobiet skończyło by się to piskiem i wrzaskiem. Uśmiech na twarzy czytelnika wywołuje żaba dobijająca się do drzwi domu.
Opowieść jest spokojna, pełna włoskiego dolce niente - pozytywnie działa na czytelnika, przynosi spokój i relaks.
nigdy nie czytałam tego typu książek, ale cudowna okładka i Twoja recenzja bardzo mnie zachęciły:)
OdpowiedzUsuńOkładka bardzo zachęca do sięgnięcia po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kraje śródziemnomorskie, więc jeżeli będę miała okazję na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/
Masz rację, okładka jest perfekcyjnie dobrana dla książki o Włoszech. To idealny obrazek z miejskich zakamarków tamtejszych rejonów. Sama czytam teraz książkę, której rzecz dzieje się na Sycylii, więc wiem o czym mówisz. Już sam klimat tych powieści jest ogromnie pociągający.
OdpowiedzUsuńKlimacik powieści jest bardzo relaksujący - świetnie zastępuje brak wolnego.
UsuńA co to za ciekawa pozycja o Sycylii?
Hmmm...może kiedyś.
OdpowiedzUsuńmoże w wolnym czasie po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńzapowiada się dość ciekawie
Ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńWłochy uwielbiam, gdybym mogła sama bym tam zamieszkała. Ale książek z tego gatunku wprost nie znoszę.
OdpowiedzUsuń