Bardzo lubię książki Renaty Kosin. Mają w sobie zawsze sporą dozę mistyki, która sprawia, że jej obyczajowe powieści zapadają w pamięć na długo.
Dzwonki gwiazdki i słomki to cytat z ludowej piosenki, która często pojawia się na stronach tej książki. Autorka przenosi nas bowiem na święta Bożego Narodzenia na podlaską wieś. gdzie wszystko może się zdarzyć :) A właściwie zabiera tam główną bohaterkę Matyldę zwaną w korporacji, gdzie pracuje Landrynką, ze względu na umiłowanie do różowego. Matylda to dziewczyna z miasta, która wprasza się na święta do swojej koleżanki z pracy Halszki. Po przyjeździe, zamiast w pokoju gościnnym, ląduje w babcinej chacie bez wygód i jest tym zachwycona. Generalnie wszystko co wiejskie i tradycyjne, budzi w niej wręcz dziecięcą radość i zachwyt, aż sama Halszka i jej brat spoglądają na nią, jakby z nich drwiła. Matylda jednak czuje się tam znakomicie, tak bardzo, że w końcu odnajduje siebie i wreszcie w życiu wie, co chce robić i gdzie chce być. Ten wyjazd zupełnie odmienia jej życie...i nie tylko jej.
Dzwonki gwiazdki i słomki to pięknie napisana, pełna czaru i magii świąt książka, która bawi i wzrusza. Matylda zostaje pokazana jako przerysowana blondynka, jednak z każdym kolejnym rozdziałem zyskuje sympatię czytelników. Przeczytałam z radością i zaciekawieniem - to idealna lektura na świąteczny czas :)
Myślę, że w świąteczny wieczór, będzie to lektura idealna.
OdpowiedzUsuń