„Pobudka, geniuszu” – tymi niepokojącymi słowami zaczyna się opowieść o psychopatycznym czytelniku, którego literatura popycha do zbrodni. Geniuszem jest John Rothstein, autor porównywany z J.D. Salingerem, twórca słynnej postaci Jimmy’ego Golda, który jednak od kilku dekad nie wydał żadnej książki. Czytelnikiem – Morris Bellamy, wściekły nie tylko o to, że jego ulubiony autor przestał publikować nowe powieści, lecz także dlatego, że sprzedał nonkonformistyczną postać Jimmy’ego Golda dla zysków z reklam. Morris wymierza Rothsteinowi karę najdotkliwszą z możliwych. Zabija go i opróżnia jego sejf z gotówki. Kradnie też notesy zawierające co najmniej jedną niewydaną jeszcze powieść z Goldem. Morris ukrywa swój skarb, po czym za inne przestępstwo trafia do więzienia. Kilka dekad później chłopiec o nazwisku Pete Sauberg znajduje ukryty łup Bellamy’ego. Teraz Bill Hodges, Holly Gibney i Jerome Robinson muszą ratować chłopca i jego rodzinę przed mściwym Morrisem, który po trzydziestu pięciu latach, ogarnięty jeszcze większym obłędem, wychodzi na wolność.
Okladka: miękka
Ilość stron: 544
Wydawnictwo: Albatros A.Kuryłowicz
Cykl: Bill Hodges tom 2
Premiera: 10 czerwca 2015
„Znalezione nie kradzione” to kontynuacja „Pana Mercedesa” ( recenzja tutaj). Przyznam, że czekałam na tę książkę i kiedy tylko trafiła do moich rąk (a jestem szczęściarą, bo otrzymałam egzemplarz przed jego rynkową premierą :) ) od razu zabrałam się za czytanie , a dzielnie towarzyszył mi mój ciekawski pies.
Wydarzenia w książce „Znalezione nie kradzione” biegną dwutorowo, rok 1978 przeplata się z wydarzeniami z roku 2010.
Na początku powieści (1978r) poznajemy słynnego pisarza, Johna Rothsteina, który powołał do życia w swojej trylogii Jimmy’ego Golda. Pisarz żyje na odludziu i stroni od ludzi, jednak, wbrew pozorom, stale pisze. Pisze w notesach Moleskine, które przechowuje w sejfie. Pewnego dnia wielki miłośnik przygód Jimmy’ego Golda, wraz ze wspólnikami, dokonuje napadu na jego dom. Mężczyźni kradną pieniądze i notesy z twórczością Rothsteina. Morris Bellamy, zdenerwowany odzywkami pisarza, zabija go, a wkrótce później zabija swoich wspólników. Ukrywa notesy i pieniądze w starym kufrze, na skarpie za domem matki. Po czym upija się, dokonuje brutalnego gwałtu i trafia na wiele lat do więzienia.
Tymczasem, autor przypomina nam scenę brutalnego wjazdu mercedesa w grupę ludzi szukających pracy (scena znana z Pana Mercedesa). Jednym z uczestników i poszkodowanych jest Tom Saubers. Mężczyzna, cały czas leczy się z odniesionych urazów, nie pracuje, co jest źródłem stałych sprzeczek w domu. Jedynym żywicielem rodziny jest jego żona, a dzieci, są mimowolnymi świadkami ich kłótni. Syn, Peter, robi wszystko, aby rodzice się nie rozwiedli. Stale jednak brakuje pieniędzy…..
Pewnego dnia (mamy 2010 rok) znajduje na skarpie za domem, okutą, starą skrzynię. Ta skrzynia i jej zawartość ratuje jego rodzinę. Co miesiąc bierze 500 dolarów i anonimowo przesyła ojcu. Trwa to kilka lat, a pieniądze pomagają rodzinie Saubersów stanąć na nogi. Sam zaczytuje się w notesach Rothsteina.
Kiedy Morris wychodzi z więzienia po blisko trzydziestoletnim pobycie, odkrywa prawdę i jest żądny zemsty. Chłopak znajduje się w niebezpieczeństwie. I tutaj do akcji wkracza, poznany w Panu Mercedesie, Bill Hodges, w towarzystwie Holly Gibney i Jerome Robinson, i próbuje pomóc chłopcu i jego rodzinie. Tak pozornie odrębne wątki splatają się w intrygującą całość. Fortuna zatacza koło, w którego centrum znajduje się skrzynia z łupem, z domu Rothsteina.
„Znalezione nie kradzione” to porywająca i przykuwająca do fotela powieść, która, moim zdaniem, jest jeszcze lepsza niż Pan Mercedes. Znakomicie przemyślana fabuła, pozornie różne wątki splatające się w świetną całość, niesamowity klimat i stopniowo narastające napięcie – to cechy najnowszej powieści Stephena Kinga. Kiedy doda się do tego znakomitą kreację bohaterów, wychodzi naprawdę świetna książka. I staram się być obiektywna, choć jestem zagorzałą fanką Kinga i zwykle wiele mu potrafiłam wybaczyć, ale tutaj nie dostrzegam uchybień. Powieść jest idealnie zgrana w całość i mnie dosłownie przykuła do fotela, ciężko mi było ją odkładać. Obserwowałam akcję z zafascynowaniem, kibicowałam i trzymałam kciuki za sprytnego i mądrego Petera. Intrygował mnie fanatyczny Bellamy, zafascynowany postacią Jimmy’ego Golda.
King po raz kolejny pokazał kunszt i wysoki poziom swoich pisarskich umiejętności. Ten pisarz nie starzeje się, a każda kolejna książka wydaje się być lepsza od poprzednich. Uwielbiam być przez niego zaskakiwana. To, kiedy będzie kolejna powieść???? :)
Aj, aj, aj, ja z kolei uwielbiam Kinga sprzed laty, ten obecny stracił nieco pazura i już tak mocno mną nie wstrząsa :) Znalezione nie kradzione podobało mi się umiarkowanie, o czym można zresztą przeczytać w recenzji na Stacji :)
OdpowiedzUsuń